Historia zatoczyła koło w lipcu tego roku. Zagraliśmy w Zamku Kliczków na kameralnym jubileuszu przemiłej pary zza naszej zachodniej granicy. I kiedy jubilaci i goście świętowali okrągłe rocznice urodzin obojga gospodarzy, my w garderobie wznieśliśmy toast szklanką soku pomarańczowego (a jakże!) za to, że dokładnie 10 lat temu, dokładnie w tym samym miejscu, na tej właśnie sali Picasso MGI zagrał na pierwszej prywatnej imprezie w swojej historii. Sala jest na najwyższym piętrze zamku, wtedy zepsuła się winda i przez trzy godziny znosiliśmy sprzęt po dziesiątkach schodów. Znosiliśmy m.in. scenę zbitą z płyty OSB którą ze sobą przywieźliśmy (!). Z tamtego składu na scenie stanęły trzy osoby, zmieniło się niemal wszystko, nasza technika sceniczna: nagłośnienie i oświetlenie są dziś z zupełnie innej epoki, mamy za sobą kilkaset udanych imprez, słuchały nas tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy ludzi. Łezka się w oku zakręciła ale patrzymy z radością w przyszłość. Jeszcze tyle dźwięków przed nami!